Słowem występu
Maj. Otwieram okno, by wpuścić trochę świeżego powietrza. Cuchnie mokrym kotem... Albo to coś ze zlewu. Nie odsłaniam się zanadto. Nie wpuszczam światła do domu. Wyjść, czy otworzyć książkę? Dylemat, choć nie zawsze. Przy odpowiednio upośledzonym węchu spędzanie czasu z trupami jest niespodziewanie miłe.
Podobno rzeczywistość to kwestia ruchów w naszym umyśle. Stąd niektóre tajemnice nazywamy chorobami psychicznymi. Niesamowite jednak, gdy u dwóch istot zdarzy się poruszyć tak samo. Czy to zrozumienie? Czy może raczej współczucie? Chwile w obliczu zmiennej nieskończoności. Czy boisz się takich podróży?
Kot Ch.
E le genti che passe ranno mi diranno "Che bel fior!". Sezon biegania za motylami został oficjalnie otwarty. Rozłożone koce, porwane trampki i opalenizna na świnkę już przy najbliższym wyjściu ze "schodowej". Bachtin nie daje nam spokoju. W ramach tego niecodziennego prześladowania gość w Akwarium światem zwanym. Jako żem Tuńczyk, płazem puścić nie mogłem i wpłynąłem na dalszy bieg (pływ?!) historii.
Smutny Tuńczyk
Kącik z muzyką
ile musiał nie jeść ten
który pierwszy zabił z głodu
komu i ile wisiał ten
który dla pieniędzy
jakie upokorzenia znosił ten
który dla świętego spokoju
Prorok
Ostatnie razy
wykręcone drogi do domu
naczynie w zlewie
i zlew szybciej jakoś
i mnie mniej nagle
i raczej nie obierałbym teraz ziemniaków
w godzinach ustalonych
boskim sygnałem
czas czas
wiem już
ile dni zostało
Rzeka
Oddechem witam Jutrznię, swój wywód kreśląc mętny.
Wiadomo tylko "już nie". Ty wiesz, co we mnie tętni.
Nie sposób się z tym kłócić. Dam spokój kociej dumie.
Do Ciebie muszę wrócić, Ty jedna mnie rozumiesz.
Zbliżam się do Ciebie, wolno - nigdy biegiem.
Zdejmuję swoją maskę, prowadzisz swoim brzegiem.
Szepczesz mi do ucha, rozpływam się w Twym szumie
i chociaż nic nie czujesz, Ty jedna mnie rozumiesz.
Opowiedz mi o sobie, przeszłość Twoja mglista.
Czy w twarz mi nie naplujesz, bo też nie jesteś czysta?
Nie mów, jeśli chcesz, choć może dlatego, w sumie,
do Ciebie zawsze wracam, Ty jedna mnie rozumiesz.
O miękkiej energii
odnajduję się
na dnie
filiżanki zielonej herbaty
pył w tańcu
trochę ławica
chwilę po teraz
teraz
raz jeszcze zanurzony
niespodziewanie miękko
ujęcie - stop
zapach zostaje na wąsie
niesprawiedliwe
van Gogh
bez echa ani rusz
w ustach sucho
odpowiadam głucho
sam nie podejdę już
zbadać się
za późno
rozciągam cień
na próżno
unikając ciepłych promieni
chowam się w kanapie
a jak nie dasz po łapie
zanurzę się w kieszeni
po... dałbym głowę
lub wąsa połowę
że wczoraj krwawiło
i białe barwiło
nawet ślicznie
ale ja na czarno
i pachnie sprawą karną
to ucho ceramiczne
poranki
Mamie
na trzy czte-ry
dźwięk ostry
szumem obezwładniony
przeszyty nagle
chłodem
krzyczę
kulę się
mocno
razi mnie
śniłem właśnie
wtedy
poznaję Twój głos
choć niewiele rozumiem
daj mi chwilę
dopiero się obudziłem
* * *
teraz kot na dachu nocą
z wyciągniętą w górę nogą
niebo na podobieństwo bogom
podtrzymuje, pytasz "po co?"
Akwarium światem zwane
Wyznanie znerwicowanego cukrzyka
Aaahhh
Kocham cukier!!!
Jego wszechobecność.
Pod postacią gluuuuukoozzzzy mniam mniam,
fruktozzzy, sacharozzyy,
la la la la laktooooozyyy, maltozzzy, ksylozy, galaktozy
objawiasz się!
Nie wspominając już o syropach glukozowo-fruktozowych,
czy słodzikach.
Ostatnio już nawet pomyślałem, że słodzić nie muszę,
Bo jest WSZĘDZIE!!!
To tak jakbym mówić nie musiał, bo bez słów zrozumie.
Gesty i spojrzenie wystarczą.
Kocham cukier
nawet kiedy spada
z wysokości
spowalniają
kadry rąk
brak
koncentracja ma przerwę
proszę podejść do drugiego okienka
Mojra
Wycięta wstążka
bawię się ciałem
przed zaśnieciem białym
Nożyczkami
Kto kim porusza
Ciach ciach
Ciągłe nadawanie się
Na coś na kogoś dla
Przymierzasz
Wszyscy chcemy się pokazać
Kupiłem doniczkę
bo już chyba się nie mieścisz
i o ziemię muszę jeszcze zapytać
Nieumowność
gościnny występ Dagmary Świerkowskiej
Mam uśmiech tarantuli
z bukietem cyklamenów w dłoniach.
W kolorowy papier zawinęłam
jedyną umowę, którą chciałabym
uprawomocnić.
Otwierasz.
Widzisz "zawsze".
Oczywistość, jak:
brak światła w lodówce
jazda na dwóch kółkach
jedzenie pałeczkami
czy spacery szczudlarza.
Nie każdy wierzy,
nie każdy potrafi,
każdy się boi.
Mors sola.
Zapomniałam.
Umowy nie są
na zawsze.
Nieumowność II
Miałaś uśmiech tarantuli
z bukietem cyklamenów w dłoniach.
W kolorowy papier zawiniętą
jedyną umowę, którą chciałaś
uprawomocnić.
Otwieram.
Spojrzenie jest przecież
stęsknionym dzieckiem wieszającym się na szyi.
Reszta ciała pracuje.
zdejmuje wieszak,
doprowadza do stolika,
podaje kartę.
Przynoszę wazon.
Vita sola.
Zapomniałem,
że nie będziesz tu jadła wiecznie.