Słowem występu
Czerwiec. Czerwień. Rozpoczynam poszukiwania utraconego rytmu. Kiedyś były pory roku, a teraz? Ruchy planet w okolicy płata czołowego. Zapominam czasem oddychać. Gdzie jestem? Pamięta ktoś?
Kalendarz. Przyszłość wyznaczona w koncertach i urodzinach roślin i zwierząt, których dawno nie widziałem. Gdzieś tam jesteście albo ktoś za Was odpowiada na wiadomości. Do czasu. Porządki nikogo nie ominą.
Pokłady dziwnego spokoju znalazłem w pieśniach pogrzebowych. Odpuść sobie, to bez znaczenia. Myślę czasem o talentach zabitych przez złe wychowanie. Na bok interpretacje moralne. Ktokolwiek nauczył Cię kłaniać się, nie zrobił tego w trosce o Twój kręgosłup. Osobiście polecam koci grzbiet.
Urządzenia mądrzejsze od Twojej reprezentacji < tu wstaw dyscyplinę > i ekrany większe niż Twój wymarzony nagrobek - takie czasy. Naucz się czegoś, naucz kogoś czegoś. Teraz? Zjawiskowo, życie nie zaczyna się po trzydziestce. Życie zaczęło się parę miliardów lat temu. Bum.
Kot Ch.
PS Dziękujemy Marcie Kobus za udostępnienie wspaniałego roślinnego zdjęcia na okładkę wydania.
Bum.
Smutny Tuńczyk
Kącik z muzyką
pochłonięty myśli odmętem
oczy miałem zamknięte
jakby pogrążony we śnie
lecz na sen za wcześnie
brzmieniem, czy treścią
nim się przechylę, tak stoję
uderzony niczym pięścią
pytaniem, czy się boję
Prorok
Zamykanie
spojrzeniem odpowiedziała
ukłoniłem się do tańca damie
szkoda, że nic nie obiecała
bo czy nie obietnice się łamie?
odkroiłem jej lepszy kawałek
nie mówiła, czy jej smakuje
nie zostawiła okruchów ni strzałek
"chęć" chęci przecież nie implikuje
z farbowanego kota żaden pożytek
ale nie tylko domeną krawców
gdy grubymi nićmi szyte
a może każda bogini ma wyznawców
wzburzony układ limbiczny
wobec wyznania okrutnego
że w ujęciu statystycznym
to przecież nic osobistego
nie straszą mnie w snach już kagańcem
nieśmieszne głowy piwem rozdęte
a te dziury w mojej układance
zaleję szybkoschnącym cementem
Przeżuwanie stolicy
na trzecim piętrze
sam sobie rodzę
brzuch rozcinam
wylewam wnętrze
krew na podłodze
leje się nowina
w tym mieście umarłym
odłamki pocisków
w cegłach murów
dech mi zaparły
nie pamiętam pisków
biegnących szczurów
króliczka gonić
roślinny wikt
niewinny tu nikt
nie przychodzi po nic
Z rodzicami na kawie
Przedłużone haiku
chłód wiatru kojący
deszcz ciepły
kot moknąć nie lubi
czasem
słodkiego nie czuję
szum w uszach
płynę jakoś bezwiednie
Nietrudna zagadka imieninowa
jest faktem
przekręcić się nie godzi
by nie zaszkodzić
wymawia się z taktem
pierwszym aktem
i sceną
jak to jest z ceną?
można je stracić
może dobre być
nie trzeba płacić
z choć jednym trzeba żyć
i jak ktoś spyta
o późnej nawet porze
nie musisz w myślach czytać
prawdę możesz orzec
Akwarium światem zwane
Pisanie
Głowy ludzi wyglądają jak klawisze maszyny do pisania.
Stuk puk. Stuk puk.
Co chce mogę
stuk puk. Stuk puk.
Tak wielka jest potrzeba bycia z innymi, jakby właściwe myślenie było echolalią.
Stuk puk. Stuk puk. Stuk puk.
TRRRRRRR
Oświadczam wszem i wobec: „JEBAĆ DUALIZM KARTEZJAŃSKI”!
Przyjacielu, nie wyławiaj pierogów widelcem, bo pękną. Czaszki przyjacielu, czaszki.
Trzeba użyć czaszki.
Stuk puk Stuk puk.
No jak się nie napisze, jak się myśli i wyłowi to napisze. Samo. Rozlegnie się tylko
stuk puk. Stuk puk.
Zaczyna pylić.
Kichanie brzmi jak jeden z objawów zespołu tourette`a.
Stuk puk. Stuk puk.
Czy Ty człowieku jesteś w stanie wyciągnąć z siebie pestkę?
Stuk Puk. Stuk Puk.
Czy będąc na moim miejscu wiedziałbyś, w którym miejscu postawić kropkę?
Tu.
Z porannego czytania książki „Koń i jego chłopiec”
Lew powiedział:
„Będziemy tam przed nimi”.
Nie wiedzieć czemu przeczytałem:
„Będziemy tam przed nami”.
Przez kolejne strony środek powtarza
do upadłego:
„Będziemy tam przed nami.
Będziemy tam przed nami.
Będziemy tam przed nami.”
Życzenia z okazji końca świata
Spokoju umytych zębów,
odległych rachunków za prąd,
kampanii wyborczych,
żałob narodowych.
Cierpliwości niepościelonego łóżka,
rozstrojonej gitary,
przepoconej bielizny,
zapleśniałych kubków.