Słowem występu

Kwiecień. Przedłużony marzec. Nie przygotowałem się zupełnie. Uczta tuż tuż, a ja, a ja. W rozsypce. Kuweta. Szumi pralka. Godzina dziesiąta w nocy.
Przyspieszam. Tempo. Tętno. Jednak kolaż 50 na 50 nie zrobił się sam. Kiedy to było?
Wychodzimy na Słońce, na przekór konwencji. Znaczy... w cień, ale na zewnątrz. Wokół biegają krwawiące dzieci. Pies próbuje odgryźć mi łapę. Normalnie jakby. A jeszcze chwilę wcześniej rozwieszaliśmy węże nad drogą szybkiego ruchu. Jeszcze słyszę syk w lewym uchu. Tuńczyk mówi, że jak odrywał węże od ścian - wychodziły z kawałkami cegieł w pyskach. Następnym razem może poprzestańmy na roślinach.

 

Kot Ch.

 

Wielkanoc była na tyle wielka, że zdążyła zmieścić przed budzikiem tylu ludzi, co nawet na ziemi
 
nie ma. Minął rok. Co czwartek jeden słoik. Ile lat, tyle słoi drzewa. Jak jest z łuskami? Jak jest z kukurydzą? Klopsik upadł na ziemię i uklękliśmy przed nim ze wstydem. Każdy ma swoją magdalenkę.

 

Smutny Tuńczyk

 

Curriculum Vitae. 
Prawo jazdy, mnóstwo innych rzeczy.
Jestem stara.
 
Awałsia Akrobmysz

Kącik z muzyką

Rzekł Margaricie Alfons Menuet
"zgrany będziemy tworzyć duet".
Na jej czole wargi złożył czułe
"Książki możemy czytać na spółę"

fragment operetki "Poranna"

słyszy kot

Czy w 42-gim Freud uśmiechnął się na myśl,
że miał rację?
 
"Nie znamy się"
powiedziałaś.
 
Zabrakło mi tupetu, by odpowiedzieć.
Podarowany kamień z dalekiej podróży.
Nie wiedziałem, że Afryka jeszcze istnieje.
Milczę.
Cień.
Teraz twoja kolej.
 
Mówisz, że nie trzeba czytać w myślach,
ale jest to bardzo miłe.
 

stara rzeźnia

weźmy taki Poznań
na piętrze ciasno
czy budować można?
pod miastem miasto
wyrażam się jasno?
uchwałą góry dół własność
Króla Szczura, władcy szczurów
koty kotom mruczą w ucho
kotom nie uchodzi na sucho
przekraczanie miasta murów
bo dół na górze ma lobby
ci co nie patrzą, nie widzą
szczury się nawet nie wstydzą
kotu nos capnąć - ot hobby
 

Akwarium światem zwane

Wszystko

Uwielbiałem zaglądać ojcu przez ramię, gdy czytał mi bajki.
Patrzyłem w tekst, śledząc które słowa przeinacza,
które pomija, a które całkowicie zmienia.
Poznawałem kilka opowieści na raz.
Nie chciałem go poprawiać,
ale czasem zdarzyło mi się powtórzyć frazę.
Wtedy tłumaczył pomyłkę obserwowaniem całej strony,
zdań i ilustracji.
Na szczęście szybko wracaliśmy do lektury i kiedy kończył wybrany rozdział
nagradzałem go oklaskami i przytuleniem.
-Nie dziękuj mi. Przecież to nie wszystko. 
-Ale Tato. Nigdy nie będzie wszystko.

 

Oddech

Patrz jak dyszy, jakby ktoś drewno piłował.
Gdzie drwa rąbią, tam cieknie ślinka.
Paznokcie i skórki każesz mi zostawiać.
Będziemy robić parówki.
Smaczne i niezdrowe. Na otarcie łez.
 
Na śniadanie wkładasz mi do ust plaster kory. Żuję.
To dobre dla dziąseł. A dla mnie co jest dobre?
Umowa o pracę. 8 godzin snu. Kredyt na mieszkanie.
W nocy próbuję wrócić.
Tylko nie dzwoń, bo trafi mnie piorun i wszyscy zobaczą mój szkielet.
Na samą myśl drętwieję w kałuży.
Samochód potrącił psa, który uciekł mi w zeszłym tygodniu.
Dyszy, jakby ktoś drewno piłował.
 

Kwiaty dla matki

26 maja, a nie 26 kwietnia
W 2018 tego nie wiem
Idę po kwiaty dla matki
24 lata w dzień dziecka
Ojcu sto lat w rocznicę
śmierci czyjejś młodej parze ciężkich robót
Pytają
przedmałżeński kurs gdzie
praktyki gdzie
zrobić gdzie
idę nie wiem
 
Mam w głowie kwiaty dla matki
Kwiaty dla matki
Kwiaty
 
Matka śmieje się z kwiatów,
Matka sukcesu, Matka Polka,
Jaka matka taki syn
Idzie po kwiaty dla matki
Matka mówi, że idzie
Jak śni się cmentarz,
Brudny nagrobek,
Rozbite znicze, wywrócone wkłady
I lubi glany, szkła nimi deptać
I kwiaty deptać
zmęczone wracają do ziemi
Wbijamy kwiaty dla matki
Do ziemi kwiaty dla matki
Kwiaty dla matki
 
Chodź mały
Idziemy do matki
Śladem po pępowinie
 
Zrywanym śliniaczkiem
Zapachem pudru
Po znakach z kaszki
W tym wieku jeszcze
XXI wieku
Uczymy się chodzić
Idziemy do matki

Stryszek

Myślennik

Wydrapuję miejsce w puchu poduszki. Dla
wszystkich odurzonych śnieniem myśli.
Myślennik zamiast siennika.
 
On przyjdzie z bańkami ze szkła
i buchając ciepłym ognikiem
w maleńkie wnętrze będzie
zadawał ukłucia jak
gryzienie zwierząt.
 
Każdy znak to lęk
przed wpływem
tego czym ja
a jaźnią.
 

Blednienie

Milczącym czekaniem
na rzekę błękitu
w żelaznym uścisku
błądzenia i snu.
 
Się snuję pionowo
od łóżka et ovo
owocem łoskotu
aż tu.
 
Tu patrzę trzepoce
pocąca się świeca
i wieczność żelaza gra.
 
Do lustra po strupach
schodowych arterii
wytrzewiam nie swoją
twarz.
 
W czernieniu rtęciowym
nie widzę obrazu
pozorność obcości
wciąż gra.
 
Granice sączące
celofan na słońce
ceglana uroda dnia.
 

Białe kwietniowe

niezwykle pachnie czeremcha
w chłodzie i ciemności
 
położyłam tę gałązkę przy sobie
i już pełno małych okruszyn
na białym prześcieradle
 
jak zwierząt enklawy
w puszczy
w rozpuszczonych włosach
igrają z niechętną dłonią
 
czuję że po kręgach idzie
mały zielony pajączek
zabłąkał się w kwieciu
 
to dopiero przemierzanie
kobiecości
jeśli istnieje
mój sen zrobi mu krzywdę
tak czy owak