Słowem wstępu

Październik. Jeszcze niedawno udawałem, że jest zimno, kiedy w pełnym słońcu biegałem w akrylowej czapce. Przyszło oczekiwanie. Czapka nie spełnia już zupełnie swojego zadania. Sfinks porasta mchem. Ktoś rzucił mi ostatnio "po co?". Absurdalne pytanie.

Krótka wyprawa przyniosła mi ciut więcej niż planowałem. Godzinami przesiaduję w piwnicy próbując stworzyć potwora, o którym myślę nieprzerwanie. Świat zdaje się mnie rozumieć. Chowa się przede mną. Dziś na przykład szukałem w pościeli lewej łapy. Spokojnie. To ciągle ten sam zły sen.

Przespałem zmianę czasu. Inne nocne zwierzęta podśmiechują się ze mnie. Słyszę was jeszcze w tych nielicznych momentach, gdy słucham. Otwieram oczy. Budzę się chwilę po koncercie, na którym byłem już kilka razy. Jeszcze nie ja występuję. A może własnie nie.

Nie śpię za dużo, jem raczej rzadko, gdy dobre maniery przestają mieć znaczenie. Gniew nie ustępuje, ale przynajmniej przy braku sił nie jest tak wyraźny. Wciąż wypowiadam ostre słowa. Ugryzłbym się w język, ale wtedy mógłby odpaść. Masz nici jakby co? No właśnie...

 

Kot Ch.

 

W tym miesiącu na usta ciśnie się
słowo ‘Dziękuję’.
Dziękuję za slamy.
Dziękuję za koncert w filharmonii.
Dziękuję za obecność na Wystawie Nieistniejących Obrazów.
Dziękuję za Kubricka.
Dziękuję za książki nominowanych do Nike w biedronce.
Dziękuję, że nie przyjąłeś mnie do pracy na kasie.
Dziękuję, że nie potrafisz stworzyć wzoru formularza.
Dziękuję, że nie mam czasu na hajs i hajsu na czas.
Dziękuję za fatalne zdjęcia.
Dziękuję za obrzydliwych studentów historii.
Dziękuję za stres.
Dziękuję za wstyd.

 

Smutny Tuńczyk

 

Kącik z muzyką

Syn Kaina w ciernie
Na pozór bogobojny
Kładzie się spokojny
By ból oddać wiernie

Fragment "Pieleszy proroka"

- Dlaczego się szpecisz?
- Zdobię ciało.
- Kiedy ciało jest święte!
- Dlatego zdobię ciało.

Fragment "Rozmów z prorokiem"

Listy z Malty

#1

W miejscu, gdzie na każdy tysiąc mieszkańców przypada jeden kościół, dzielnice to miasta, a rosnące przydrożne kaktusy dają pyszne owoce (acz kłują boleśnie, skurwysyny),
pozostaję w podobnym jak "u siebie" poczuciu wyobcowana. Zastanawiające.

#2

W miejscu, gdzie kierowcy ukrywają się po prawej stronie, plaża przypomina krajobraz Księżyca, a język w eterze jest zupełnie do niczego niepodobny, choć miejscowi przypominają wiele znanych mi nacji,
pozostaję w podobnym jak "u siebie" poczuciu bycia tylko przez krótką chwilę. Zabawne.

#3

W miejscu, gdzie ludzie bywają nadspodziewanie mili, kuchnia wegańska jest wciąż jakąś fanaberią, a przepiękne opustoszałe budynki poruszają we mnie przedziwne pragnienie stworzenia tam przestrzeni, jakby własnego państwa,
pozostaję w podobnym jak "u siebie" poczuciu szczytu natężenia pomysłów, których nigdy nie zrealizuję. A może.

najlepsza dziewczyna

najlepsza dziewczyna
to zajęta dziewczyna
a jeśli spytasz
czym zajęta?
nie wiem
tak powiedziałem
dopiero wstałem
 
najlepsza dziewczyna
to zajęta dziewczyna
z taką to idzie
się gdziekolwiek
gdzie to zmierza?
nie wiem, ale wiem
gdzie nie zmierza
 
najlepsza dziewczyna
to zajęta dziewczyna
chyba, że on wraca
albo ona wraca
one biją mocniej
rozumiem, kiedy biją
ale czemu mocniej?

Odpuszczanie

Wdech
Choć szydzisz ze mnie
Bo możesz
Nie przespać nocy
W mocy nadanych praw
Próbujesz mnie dręczyć
I cierpię
 
Jednak
Nie uderzę pierwszy
Z tą dziką furią
Pamiątką po ojcu
I jego ojcu
Aż do pierwszego mordercy
Wydech

 

Uczta

a co to Uczta? Uczto, co ty?
wyjaśniam, gdy wokół ploty
sztuk synergia, gdy osobno
gatunki, takie czasy - podobno
maruderów nie rusza - nie szkodzi
mówią "wracaj skąd pochodzisz"
taka jest już natura musza
myślą o tobie jak o gównie
gdy nie masz scenariusza
choć by sami chcieli również
wszystkim nie dogodzisz
ale nie o to tu chodzi
krzyż na drogę, Alles Beste
nie skumają czym jesteś
każda szuflada jest za ciasna
Uczta z wielkiej - nazwa własna

 

Akwarium światem zwane

Sylwester w Gietrzwałdzie

-Chcę się całować z Maciek Fałdek!
Ambroży przerwał nocne modły.
Można by pomyśleć, że pijany, bo buty ma zbrązowiałe jakby od wymiocin,
a nie mógł przecież oblać ich domestosem,
bo jak żartobliwie tłumaczył swoje nierozgarnięcie:
„w sraczu można tylko siedzieć, a nie klęczeć”.
Ale buty Ambrożego były brązowe, bo wyżarła je sól, którą posypują drogi jak już zima ponownie zaskoczy polskich kierowców.
Więc kiedy księża modlą się w nocy, w powietrzu unosi się słony zapach drogi,
słony zapach butów, słony zapach stóp, słony zapach potu, słony zapach!
Ambroży poczuł pociąg do Macieja.
Ambroży poczuł przeciąg.
Ambroży wyczuł wyciąg,
kiedy nagle przez uchylone drzwi wbiegła mała dziewczynka.
-Tata, Tata! – zawołała słodko rzucając się Ambrożemu na szyję.
Ambroży wiedział, że to podstęp. Ojciec Jakub podstawił tę dziewczynkę, aby ośmieszyć go w oczach Maćka, upodlić go, wykluczyć go, ale on był na to przygotowany!
Przez okno wleciał niedźwiedź w stroju Rambo.
Wojowniczy miś oderwał głowę dziewczynce, wykrzyknął radosne „AGHHHH!”
i rzucił tą ludzką kulą do kręgli w ułożone w stożek pod ścianą 12 butelek po Tatrze.
Maciek Fałdek spodziewał się niedźwiedzia i małej dziewczynki,
ale nie wiedział, że jego butelki zostaną stłuczone czaszką umarłej,
bo właśnie teraz miało wejść stado fok, aby wydmuchać na butelkach Marsz Dziewicy Tekli Bądarzewskiej-Baranowskiej.
Foki weszły do pokoju i zdziwione stanęły wryte.
-Op op op! – zawyły płaczliwe, bo lubiły grać Marsz Dziewicy.
-Trudno – powiedział Maciej i poklepał każdą z fok po plecach.
-Wracajcie do domu. Zadzwonię do was i umówimy się na następny tydzień.
-Albo teraz albo nigdy! – wykrzyczała foka Joanna.
Wyrwała Maćkowi rękę,
Wyciągnęła z niej kości i wydmuchała szpik.
Przerażony Ambroży połknął niedźwiedzia,
ale zamiast krwi i mięsa po pokoju rozprysło się kolorowe konfetti.
Zauroczony ciepłą kolorystyką Ojciec Jakub zapragnął stanąć na głowie,
lecz niefortunnie wybrał na tę czynność parapet.
Foka Joanna wydrążywszy otwory w kości zaczęła grać Marsz Dziewicy.
Maciek leżał smutny bez ręki i obsypany konfetti,
aż tu nagle przypomniały mu się słowa ojca:
„Nim nastąpi koniec świata usłyszysz szofar.”

 

Euzebiusz nie chodzi do muzeum!

Czy kiedykolwiek przecinałeś tubkę, żeby dostać się do pasty do zębów?
Pewnie tak, ale wiedz, że można temu zapobiec.
Pastę należy wyciskać zawsze od końca tubki, aby unikąć wychodzenia jej przez boki.
Wyciskanie pasty to prawdziwa sztuka i nie trzeba daleko szukać,
aby się o tym przekonać.
Sztuka jest tuż obok.
Pani Mariola włada tajemną sztuką kebabu.
Wie jak umiejętnie nawalić sosów do buły,
aby proporcje kapusty względem mięsa nie były wyczuwalne.
Tadeusz, słynny ławnik podblokowy, jest za pan bart
z misterną sztuką ujarzmiania żubra.
Udobrucha go tak, że żaden patrol nie przyjedzie.
Więc kiedy pytają mnie, czemu nie chcę iść do muzeum, odpowiadam:
„Ja słyszałem z czego te farby robili, z czego pędzele włosie ma,
jak te ramy cięte były, ale człowiek tam jakiś ściśnięty z numerkiem do szatni w zębach.
Tam sztuki nie ma.”
I kiedy dowiaduję się, że pewien Brytyjczyk na swoim dyplomie na Akademii Sztuk Pięknych przeprowadził performens, w trakcie którego przyjmuje w tyłek pałę swojego przyjaciela, nie dziwię się.
To jest sztuka, ale ja tak głęboko bym nie szukał.