Słowem występu

Wrzesień. Koniec wakacji. Mokrą deszczem łapą przewracam karty słownika. Szarpię za żywą paginę. Zatrzymałem się na "strachu". Przypadkiem? Może nie. Wraca. Kiedy jestem sam. Cicho. Niewidoczny. Przyczajony w ukryciu, choć nie poluję. Wyczuwam przypływ.

Staje się ostatecznie. Wariant nieplanowany. Staje się. Jak wdech i wydech. Nic. Przychodzi refleksja - znowu to robisz. Głupi kot. To nie poprawia się z wiekiem, ale ze świadomością głupoty jest mi jakby lepiej.

Ufam jeszcze. Choć moje rodzeństwo walczy ze sobą. I ja czasem tłukę się beznadziejnie. Słowa swoje ostrzę. Słowa ranią. Czasem uciekam. Słowa swoje przetapiam. Nic już nie znaczą. Czasem udaję, że nie widzę. Słowa swoje okrywam wstydem. Gniją.

Dziś wieczór nacięty odpowiednio rozkładam siebie na stole jak te banany ostatnio. Swoją drogą, słyszałem, że ładne. Słyszałem też - że chore.

 

Kot Ch.

 

Drogi Panie Arturze, zrobię więcej zdjęć, tak wiem. Kraków jest cholernie fotogeniczy. Ostatnio, oprócz miast, z oddaniem pozują również wszelkie rośliny donniczkowe (Rufus, Maciek, Jędrzej/pozdrawiam was iglaki), a także ukochany Buraczek. W tym miesiącu spakowałem więcej książek niż przeczytałem w życiu (większość to były egzemplarze podobnych tytułów, ale od małej hiperboli jeszcze nikt nie umarł#chyba). Na pytanie "Co zmienia ten herb?", odpowiadajcie "Eee, jaki herb? To nie jest herb". "Głaszczcie się!

 

Smutny Tuńczyk

Słonecznik za oknem nie zrobił się sam. Siostrzenica posadziła, Matka - przyjęła, Ojciec - podlał, a ja, zamiast zapamiętać, zrobiłem zdjęcie.

Kącik z muzyką

Czasem wyją syreny
i myślę, że to nie do mnie.
Czasem patrze na dłonie
i myślę, że to nie moje.

Prorok

* * *

Mam wielu braci i wiele sióstr.
Jedna Matka, jeden Ojciec.
Nie wszyscy dostali po równo.
O Matko, Ojcze, czy to przypadek,
że tu każdy ma inaczej?
 
Za dużo nas.
A jeśli.
Byłoby mniej.
Czy tego chcesz?
 
Mam wielu braci i wiele sióstr.
Jedna Matka, jeden Ojciec.
Nie wszyscy dostali po równo.
O Matko, Ojcze, czy to przypadek,
że tu każdy ma inaczej?
 
Za daleko jesteśmy.
A jeśli.
Bliżej wszyscy.
Czy tego chcesz?
 
Mam wielu braci i wiele sióstr.
Jedna Matka, jeden Ojciec.
Nie wszyscy dostali po równo.
O Matko, Ojcze, czy to przypadek,
że tu każdy ma inaczej?
 
Zbyt wiele oczekujemy.
A jeśli.
Mniej czekać.
Czy tego chcesz?
 
Mam wielu braci i wiele sióstr.
Jedna Matka, jeden Ojciec.
Nie wszyscy dostali po równo.
O Matko, Ojcze, czy to przypadek,
że tu każdy ma inaczej?
 

za nim

jak Jezus na chlebie
patrzę ja na ciebie
na potyczki uliczne
ten nóż w kieszeni
tu nic nie zmieni
to melodramatyczne
zacinam, krwi stróżka
dziś nie wstaję z łóżka
bo porażki
nie zrozumiem
bo igraszki
też nie umiem
skoro wszystko wolno
to ja myślę wolno
niezupełnie bez winy
w wieku pełnym drwiny
pełnym cynizmu, marazmu
przeklejanych cytatów
udawanych orgazmów
wiem, miało być ładnie
wszyscy byli zgodni
byli wszyscy głodni
i jest całkiem stadnie
łatwo się sieje, gdy w bród
młodych, niby myślowy skrót
błyszczy skrót, taki defekt
co kusząco na dnie migoce
wiedz, zmiana to nie efekt
zmiana to ciąg - to proces
zanim włączysz megafon
wpierw chwyć za dyktafon
jak już tworzysz hordę
dziką, jest potencjał
ten słowiański specjał
lecz nim wydrzesz mordę
własnych myśli posłuchaj
taki trening dla ucha
byli już przed tobą tacy
natchnieni, co w stolicy
wyrywali bruk z ulicy
w dzień wolny od pracy

 

zupełnie przypadkowe ćwiczenie stylistyczne

dzień dobry
kot
a dzień dobry
hajs
siedzimy sobie
tu żeberka
tu banany
tam napoje
idziemy?
hajs się zgadza
idziemy
kot nie za hajsem
obok
równy rytm
podobno z hajsem
nie ma żartów
a kot żartuje z hajsem
przypadekh?
gdy siadam na barze
pytają mnie
gdzie hajs?
to pilnować trzeba hajsu?
kiedy ja pytam o hajs
sugerują
że chciałbym hajsu dla siebie
dlaczego miałbym?
nie kota hajs
nie hajsu kot
tak się złożyło tylko
tak
jasne
no tak
oj weź skończ
po piątku
jest niedziela
do zobaczenia
do następnego

 

Akwarium światem zwane

pośmiertny wiersz Tadeusza Różewicza#poezjasmietnikow

Hieronim Bosch na głowę wdział kosz,
jak pewien pedagog z Torunia,
lecz czemu tego dokonał,
nikt w świecie nie rozumiał.
„To musi być jakiś podstęp”-
krzyknęli dadaiści.
„Trzeba pozbawić go kosza,
jak Adama i Ewę liści.
Balladyna Alinie też na głowę
kosz malin włożyła,
Nie chciała by ktoś zauważył,
że naprawdę się wykrwawiła.
Jezus też zanim chleby
cudownie mocą rozmnożył
i rozdał je tłumowi,
kosz na głowę włożył.
A w czasach nam obecnych,
jeśli ktoś z nas ich dożył
Zbyszek Łowżył kontener założył.”
I tak się możemy pochylać,
nad czymś co się nie rozumie,
w życiu trzeba robić rzeczy,
których się nie umie.
 

pjosenka o przeznaczeniu (?!)

Żyli raz sobie Chłopak i dziewczyna. Łączyło ich to, że dostali w prezencie deski do krojenia. Różnica między nimi była taka, on dostał deskę od dziewczyny, ona od swego chłopaka.

Jeżeli chłopak daje dziewczynie w prezencie deskę, To znaczy, że chce pokazać jej miejsce. To znaczy, że chce, żeby mu ona gotowała, Bo jak wiadomo są dwie zasady dawania prezentów, PIERWSZA: Dajesz to co może Ci się przydać, żeby później móc to pożyczyć lub wykorzystać w inny sposób. DRUGA: Dajesz to co nie przyda się ani jednej ani drugiej stronie. Chłopak pokierował się pierwszą zasadą. Chciał by korzystała z niego jak z deski do krojenia, chciał być w jej dłoniach jak wąż w rękach strażaka. Deska miała być przedłużeniem jego męskości. Ale ona choć boskie schabowe robiła. Na desce zamiast mięsa jego głowę widziała. Dlatego boskie kotlety przygotowywała.

Żyli raz sobie Chłopak i dziewczyna. Łączyło ich to, że dostali w prezencie deski do krojenia. Różnica między nimi była taka, on dostał deskę od dziewczyny, ona od swego chłopaka.

Jeżeli dziewczyna daje chłopakowi w prezencie deskę, To znaczy, że chce dzielić z nim swoje miejsce. To znaczy, że chce żeby jej w kuchni pomagał. Bo jak wiadomo są dwie zasady dawania prezentów. PIERWSZA: Dajesz to co może Ci się przydać, żeby później móc to pożyczyć lub wykorzystać w inny sposób. DRUGA: Dajesz to co nie przyda się ani jednej ani drugiej stronie. Dziewczyna pokierowała się drugą zasadą. Wiedziała, że nie będzie spędzać czasu w kuchni, bo jest kobietą wyzwoloną. Wiedziała też, że chłopak nie będzie spędzał czasu w kuchni, bo ma dwie lewe ręce. Ale kiedy kroi na tej desce pomidory do sałatki, to nie dlatego rżnie je jakby miał Parkinsona, bo nie umie kroić, ale rżnie je tak, bo wyobraża sobie jej szyję.

Żyli raz sobie Chłopak i dziewczyna. Łączyło ich to, że dostali w prezencie deski do krojenia. Różnica między nimi była taka, on dostał deskę od dziewczyny, ona od swego chłopaka.

I kiedy chłopak i dziewczyna, którzy dostali od swoich połówek drewniane deski, przez przypadek wpadli na siebie w sklepie AGD zrozumieli, że te deski spowodowały to nieoczekiwane spotkanie. Umówili się, więc za godzinę w AGD i wrócili do swoich mieszkań. Dziewczyna rozbiła głowę chłopaka jak schabowego. Chłopak oberżnął szyje dziewczyny jak pomidora. Po godzinie spotkali się w AGD

i złożyli się na blender.


 

Studnia

Jonatan Maceło spluwał w dół wyschniętej studni. Jak płyta nagrobna przytłaczał go dorobek ojca Macewy albowiem był on królem nagrobków. To wysoko postawiona poprzeczka, mimo że każdy wie, że najlepiej zarabia się na zmarłych.
Jonatan pociągnął nosem. Zamyślając się wpadł na pijanego Jozuego.

  • E, Jonatan. Wiesz, że Twój ojciec wymyślił ten biznes z nagrobkami jak pieprznął po swoim weselu głową o studnie. Pijany był strasznie. Więc jak nie wiesz co zrobić ze sobą, napij się i przypieprz głową o studnie.
    Jozue złapał Jonatana za mordkę
    i wlał w niego trochę samogonu. Po chwili nadzieja wstąpiła w serce Jonatana,
    a zwątpienie na twarzy zastąpił głupkowaty uśmiech.
  • Pij Jonatan. Zaraz wpadniesz na genialny pomysł. Myślisz, że co? Ktoś trzeźwy wymyślił, żeby wdychać dym z płonących liści tytoniu? Myślisz, że ktoś trzeźwy wsadził jabłko w tyłek piekącej się kaczki? Myślisz, że ktoś trzeźwy wymyślił masło, które nie twardnieje w lodówce?
  • Nie- beknął urobiony Jonatan. Po kolejnym łyku wszystko w jego głowie stało się jasne.
    To nie Kopernik ruszył ziemie, tylko ziemia Kopernika. To nie jabłko spadło na Newtona, ale Newton na jabłko. To nie samolot uderzył w brzozę, tylko rozpędzona brzoza w samolot.
    I tak wezbrał się w Jonatanie pijany geniusz pokoleń i okrzyki Jozuego o treści "nacieraj! nacieraj!".
    Jonatan był gotowy na oświecenie. Wziął więc rozpęd i ruszył biegiem
    z wycelowaną głową w kamienie. Biegł, biegł jak nakręcony. Przy samej studni potknął się o przebiegającego jeża i wpadł do środka.