Słowem występu
Potas. Czy wszystkim ciężko wyzbyć się złudzeń? A lato ostatnich szans? Czy wakacyjna miłość to mit? Bańka beznadziei pęka głośnym niczym pigułka po o parkiet POP. Czy ktoś jeszcze mówi po kociemu? Kiedyś zarzuciła mi Zebra, że mówię szyfrem i od tamtego czasu za każdym razem zastanawiam się, czy mówię szyfrem. Nie umiem czytać w myślach. Dotarło? Czy rozpakować prezent za kogoś? Jakie to pretensjonalne. Ciężko jest znaleźć kompanów do projektu. Czy Ryba i Mysz myślą, że czasem nie odgryzłbym głowy? Odgryzłbym.
Kot Ch.
Przyszłość cytryny skierniewiskiej jest już w naszym kraju ugruntowana.
Smutny Tuńczyk
Powietrze pachnie zupą jarzynową, przynajmniej wtedy, gdy w środku nocy siedzę na balkonie i myślę o moich pomidorach. Urosły dwa. Są też dwie papryki. Siedzimy razem i dyskutujemy milcząco o wzrastaniu. Każdy z nas ma inne sny o własnej potędze. Dwa fakultety, dwa owoce, dwie ręce, dwie szklanki wody dziennie. Cień każdego z nas wydaje się dużo większy.
Awałsia Askrobmysz
Kącik z muzyką
Mumia
Tłumaczenie piosenki napisanej dla czarnometalowego zespołu z Północy
w mroku szmer
czy żyję?
czemu żyję?
poszłabym już sobie
ale chcieliście mnie
dłużej
czy to wciąż ja?
nie czuję już wiele
węże i pająki
uśmiecham się do was
jeszcze
chwila
Statki na tsunami
Tłumaczenie piosenki inspirowanej komiksem "The Lantern and the Wave"
język miecz
chłód północy
święty gniew
czerw niejedno serce toczy
przyszło już
ogród kręty
światło, kurz
i kwiat
nieopatrznie ścięty; blasku przysporzy
dość, byś pod nim mógł swą głowę złożyć
Akwarium światem zwane
Nie wiesz
mogłem poczekać na zimę z gubieniem czapki
bagażniki, fotele, plecaki
puste
masz szyję naprężoną, jakbyś
pozowała Baconowi
rzygam
tym co mam
owijam kołdrę nogami, jak gałąź
która oddziela korony od ziemi,
z lotu ptaka wyglądam jak warkocz
sam najlepiej wiem
jak wyglądam
jak warkocz
Stryszek
Przeszłość Domu Książki
Wyglądał jak Salvador Dali.
Po siedemdziesiątce.
Ciemne iskrzące oczy,
delikatny metal okrągłych oprawek,
pomadowane szarobiałokrucze włosy,
garnitur w prążek.
Patrzył w górę Domu Książki
jakby zastanawiał się
czy istnieje tam życie
czy już tylko jego to wspomnienia.
Panie Salvadorze!
Przecież czas jest jak jajko sadzone
i leżące koty.
Wąs opadł, zegary ściekły ze ściany obrazu.
Moskiewski wieloryb
Wypluwam grzbietem resztki snu
odziewam się w mgiełkę.
Na śniadanie plankton myśli
a na drugie jajecznica.
Olej i błędnik pod opieką
niewypowiedzianej
nieodpowiedzialności.
Przewrotność jest najbezpieczniejsza,
chyba że Anuszka znowu coś rozleje.
Akwarium wdzięku
Wstąp w makrozieleń wnętrza
prześwity kręgu
permanentna rozkosz.
W lekkości szarych ścian
ciepła dotykam dłonią.
Labirynty gra cień,
a oko much
zranione słońcem
zatapia się
w twardości szkła
jak prarobactwo w bursztynie.
Kruchość dźwięku
ślizg nonsensu
comedia dell' arte
na nieskończone teraz
Sen o Wielkości
Kolanka
W rajstopowych przebłyskach
historie świętości z kolorowych szkiełek witraży.
Na głowie coś na kształt korony cierniowej
utkane z kwiatów kłuje kolorowymi spinkami.
Bierze do rączki martwe kolory i rzuca nimi dookoła.
Świętość wymaga poświęcenia życia i piękna. Pracy i brudu.
Niebo rozgrzane, chodnik rozgrzany, złoto rozgrzane.
Baldachimy i wonny dym. Przedsmak Orientu.
Tututu Jacyś ludzie idą, tamtamtamtam jacyś ludzie patrzą, jacyś tam tacy
nieobecni.
Nagłe dryń przerywa ślad. Zagląda do koszyczka,
wkłada rękę w wonne łzy, wyciąga garść.
Nikt nie patrzy.
Tylko nie na kolanka!
Nachyla się, czołga się, rozgrzebuje,
turla, przewraca i zwraca uwagę.
Biel skalana. Suknia wchłania soki
i kolory upadku.
Królewno koloru,
Córeczko wdzięku,
Artystko przypadku,
czas na bal.