Słowem występu

Grudzień. Mniejsze i większe przełomy. Na zakończenie roku z podsumowaniami list najepszych albumów muzyki ciężkiej przychodzi chwila na retrospekcję. Skończyliśmy dwa lata. Kto by pomyślał, że będziemy świętować w tak licznym gronie (bo zwięrzęta są już cztery). No na pewno nie ja, ale ja to ja. Roboty pod sufit, ale łapy (i płetwy) mamy wyrobione niczym bezwzględni piechurzy z Kaukazu. Także ten.
Od siebie dorzucę jeszcze, że wróciłem do chodzenia po drzewach. Budowanie drzewa rodzinnego nasuwa mnóstwo ciekawych pytań. Jak głęboko w swoje korzenie potrafisz spojrzeć? Co zobaczysz, gdy spojrzysz? Może ktoś spojrzy na ciebie?

Kot Ch.

 

Ten rok był przełomowy, pomyślała i siorbnęła niespiesznie wodę, w rytm akcentu na raz i na trzy.
Tyleż rzeczy się wydarzyło, dotarło do niej nagle. I po diable.
Ażeby zebrać to wszystko do, tak zwanej, kupy, należy cofnąć się do najgorszych wydarzeń i pomyśleć, co znaczyły - wycedziła pani couch z telewizji śniadaniowej. Aby nikomu lukier nie ulał się kącikiem ust i tęczowe jednorożce nie nabijały na rogi niczym na pale.
Najważniejsze, to nie dać się zwariować. Nie dać sobie wmówić winy. Dać sobie poczuć strach, lęk, gniew, radość i wzniosłość tychże sytuacji.
Była Wanda bez bandy, jest z czterema bandami.
Była hamująca się, jest Wanda bez hamulców.
Jedni mówią, że dobrze, inni, że grzech. A ja mówię - zajmijcie się sobą. Bo potem dopiero, gdy będziecie już samozadbani, możecie zająć się innymi.
Jak łatwo odróżnić "dobre rady" od Dobrych Rad...

Wanda Bez Bandy

 

Przełom. Przerębel. Obietnice oddechu. Tylko ja pamiętam. Będzie niespodzianka.

Smutny Tuńczyk

 

Wyslester, to wyslester. Ostatni dzień roku zobowiązuje. Chciałoby się wszystko podsumować, wyliczyć, oszacować wszystkie porachunki. Skrobię ręką rękę, czasem też za uchem. Myślę i widzą mi się kształty. Szwabacha polska, performatyka, pierwsza własna sztuka, różowość pierwszego samochodu, zlepki słów, sklejki ekologiczne i kwadratościany improwizacji. Moja drugotysiącletnia osiemnastka przemknęła w klimacie łotrzykowskim. Czy 19 to już dorosłość? Co setkę od dwóch tysięcy. Nie ma się co martwić i tak wszystko jest kołem.

Awałsia Askrobmysz

 

waldek.jpg

Kazamaty Municypiów

Kącik z muzyką

Bo taka pierdoła,
na którą nikt nie spojrzy
ciebie będzie kłuła w oczy
i nad nią spędzisz sześć wieczorów.

Fragment "Ciasteczek proroka"

Przepaście

nigdy i zawsze
mowa rodzica
słowa w cudzysłów
zapowietrzenie
lato i zima
padam deszczem
echem chodnika
moknę w kartki
atak i krzywda
dobro i zło
północ i południe
twoje i moje
 

rewolucja

* * *

szum rozwrzeszczanych gardeł
po nieprzespanej nocy
zastany przy stole
niespokojny od świateł
 
stół kołysze się nierówny
i stuka znajomo
jakby ktoś tu był ze mną
 

blood

Józek

Józek nie był ideałem
ale wąs to miał super
 
z daleka przybył
gdzie inni już byli
a jak już doszedł
nie próżnował
 
niejednemu zabrał
niejednemu dał
po równo chciał
szlag - zabrakło
 
błędy w rachunkach
popełniał nagminnie
z niewyspania
 
pewnie go uwierała
broń pod poduszką
 

przepis_na_chaos

love

Kącik ze starymi

Tać

Idę podwójnym przejściem
Za każdym razem biegnę
I przypominam sobie, że nie warto
I tak nie zdążę na twoje zielone
 
Odjazd! Gwizd na peronie
Może inaczej potoczy się ta historia
Gdzieś indziej, z kimś innym
Jestem skazana na Twoje geny
 
Skazana na przywieranie
Bez tłuszczu, na gołej stali
Smażę się, boli bez znieczulenia
Powinieneś był mi je zapewnić
 
Zgorzknienie jest efektem ubocznym
Lubię goryczkę jako dopełnienie całości
Ale nie chcę żyć bez poczucia sensu
O którym nigdy nie chciałeś rozmawiać
 
Przeżywam świat
To najpiękniejsze, co o sobie ostatnio usłyszałam
Przeżywam życie bez twojego zainteresowania
Bo czucie jest dla ciebie oznaką słabości
 
Odtajałam dzięki innym-różnym
Dzięki sobie-innej i sobie-starej
I choć rodzina nie wybiera
Ciężko patrzeć, jak zamrażasz się coraz bardziej
 
Mogę udawać, że coś mnie nie porusza
Będę wzruszać ramionami, ukrywać spojrzenie
Czy życie to upozorowane sposoby
Na kiwanie i zarabianie własnej satysfakcji?
 

expresso

Wandy droga bez krzyża

Stacja I
Urodziłam się i było to ponoć okropne przeżycie
dla mojej matki
Wszyscy kiedyś umrzemy
 
Stacja II
Wrzeszczałam jak szalona na chrzcie
Nikt nie mógł nic powiedzieć
Bo wtedy już zaczęłam brać odpowiedzialność
Musiałam szybko wydorośleć
 
Stacja III
Nie pamiętam, kiedy upadłam po raz pierwszy
Może gdy biegłam w śniegu, opatulona kombinezonem
A może wtedy, gdy brat podstawił mi nogę
 
Stacja IV
Raz zaprosiła mnie na rozmowę w parku
Wolała zająć się gołębiem z dziurą w głowie
Niż pomóc mi przeżyć emocje po tym
Gdy powiedziała, że w sumie nigdy mnie nie chciała
 
Stacja V
Na chwilę pojawiał się ktoś, potem odchodził
Ciężko być przy osobie z czarną dziurą
Z której wyziera prawda
 
Stacja VI
Nie zawsze potrafiłam docenić to
Że komuś zrobiło się mnie żal
Wolałam myśleć, że jestem sprawcą swojego losu
Teraz myślę, że to niebezpieczne wycofanie
 
Stacja VII
Drugi raz upadłam w lesie
Z patykiem wbitym w kolano
Gdy spieszyłam się na pociąg
I nie dałam sobie szansy na zatamowanie krwawienia
Cały dzień chodziłam w spodniach z plamą
 
Stacja VIII
Oj, jestem najlepsza w pocieszaniu innych!
Szkoda tylko, że ci najczęściej pocieszani
Nie chcą czasem wiedzieć
Czy przypadkiem nie jest mi to też potrzebne
Ale to moja sprawa
 
Stacja IX
Trzeci raz leżałam na ścieżce rowerowej
Zaklinowana w swój rower i obce dziecko
Które przestraszyło się mojego przekleństwa
Niewinny maluch
 
Stacja X
Chrzczę każde nowe miejsce zamieszkania
Paradowaniem nago
Przy zasłoniętych oknach
 
Stacja XI
Myślę o tych, którzy biorą na siebie za dużo
I o paradoksie, który nie pozwala dawać im tyle samo
Albo chociaż trochę mniej
Czy ofiara jest słuszna? Nie mnie oceniać
(opcja wygodnicka)
 
Stacja XII
W każdej minucie życia przeżywam mikrośmierci
Odchodzą emocje, przychodzą ludzie,
Wychodzą nawyki, odpływają przytomności
 
Stacja XIII
Raz jeden, gdy prosiłam cię o podtrzymanie
Spłakałaś się razem ze mną
A ja nie wiedziałam, od czego nawet zacząć
To moje nowe życie
 
Stacja XIV
Nieruch i brak działania to śmierć, powiadasz?
A może nadmierny ruch to jednak szybsze umieranie?
A gdyby tak wziąć stoper i to sprawdzić?
Co jest lepsze: leżeć i myśleć czy biegać i nie myśleć?

Akwarium światem zwane

Eksperyment nie musi się udać # Zimbardo

Kiedy uderzyłem złodzieja, stałem się jego więźniem.
Więźniem uderzenia, reakcji na cios.
Ciało ugina się, robi miejsce na kolejne.
Gdy kopnąłem psa stałem się jego więźniem.
Obserwuje mnie, gdy zasypiam. Wchodzi do łóżka.
Nad ranem znika.
Uderzyłem dziecko i stałem się jego ojcem.
Skąd ta zmiana?
Jestem odpowiedzialny za ból. Mogę uchronić od bólu.
Jestem ojcem.
 
Dopiero teraz widzę, że trzeba o wszystkim mówić i o wszystko pytać.
 
-Co się stało?
-Nic.
 
Nienawidzę wstydu, nienawidzę intymności, nienawidzę honoru.
Eksperyment nie musi się udać.
 
-Co to znaczy „udać się"?
-To znaczy być w drodze.
 

maciek

Cisza

Ludzie nie lubią ciszy.
Dla urzędników minuta trwa 86 sekund.
Dla pielęgniarek 40.
Ile to jest minuta?
 
Najkrótsza minuta ciszy trwała 8 sekund.
Najdłuższa 63.
 
Ludzie nie lubią czasu.
Myślałem o tym przez godzinę,
ale godzinę też miało trwać spotkanie Trumpa z Putinem.
Podobno godzinę siedziałaś w łazience
i pewnie godzinę czekaliśmy na przyjęcie do chirurga.
 
To wszystko co się ostatnio wydarzyło jest jakąś zmową milczenia.
Splotem głuchych zamiarów i niewypowiedzianych poleceń.
Nie mam jednak pretensji do ciszy.
Czas jest obietnicą, o której pamięta tylko jedna strona.

Stryszek

Trundo

Rezerwat

Jakim zwierzęciem jesteś?
 
Milczę.
 
Jakim zwierzęciem jesteś?
 
Jestem pudełkiem.
 
Mieszkałaś całe życie na wsi. Powinnaś znać wiele zwierząt.
 
Znam. Dlatego chcę być pudłem.
Schowałam już dziecięce zabawki,
uśmiechy rodziców, rolki i hulajnogę.
Codziennie dokładam nowe rozmazane odbitki z Polaroida.
 
Pytam o zwierzę.
 
Jestem rezerwatem do cholery. Wiesz za co żona kocha tutaj męża?
Za to, że przyszedł do domu podpity i usiłował ją zgwałcić ale zasnął.
Za to, że gdy wrócił z roboty to tylko trzepnął synka, ale nie podbił oka.
Za niedzielną komunię świętą po tym jak przy śniadaniu tworzył litanię do głupich kurew i tłustych krów.
Za to, że nie zostawia śladów, bo inne dzieciaki takie poobijane.
Trzymam w rezerwacie też inne gatunki.
Smutne twarze pielgrzymów wędrujących na promocję do najbliższej prowincji.
Pomalowane grubą warstwą niebieskawych cieni powieki w drodze od kościoła do sklepu.
Podlotki na tyle brudnego golfa gdzieś pod byłym pegeerem.
Powtarzają gesty ku pamięci pokoleń.
Tak trzeba.
Doglądam ich. Głaszczę. Kiedy mówię, że mogą wybrać
odchodzą z przekleństwem i wyrzucają mnie z fejsbuka,
bo przecież w moim rezerwacie nie ma przemocy.
Czasem ktoś tylko kogoś kocha.
Czasem ktoś tylko spada ze schodów.
Czasem ktoś przyjdzie na świat, a czasem nie.
 
Nadal nie wiem jakim jesteś zwierzęciem?
 
Jestem każdą samicą, która wylizuje swoje rany
z daleka od stada. Noszę swoją tożsamość w pudełku,
by czasem uchylić wieczko i przypomnieć sobie to,
o czym one zapomniały.
 
Że mogę,
że mogą,
że chcę,
że chcą,
że jestem,
że każda z nich jest
człowiekiem.
 

Torpedy