Słowem występu
Głęboki wdech. Nie przed skokiem. Sprawdzam tylko jak długo potrafię wstrzymać oddech. Pierwsza minuta podejrzanie łatwa. Światło mojej ulubionej kuli gazu wpada przez brudne szyby do pokoju. Drobiny kurzu wołają mnie z powietrza. Leżę. Ciało zaczyna się wiercić niespokojnie, potem szarpać, jakbym miał się zaraz rozpaść. Jeszcze chwila.
Kot Ch.
Gdy coś, co wydaje się bezwarunkowe, nagle okazuje się warunkowe, a nie mam ochoty spełniać tych warunków, jestem jak roztrzaskana filiżanka. Co prawda poklejona kropelką czy innym ustrojstwem, ale ostatni kawałek nie wpasowuje się w całość.
Kot sprzedał mi (za darmo!) prawdę o klejeniu złotem i trochę pomogło.
Byłam przytulona przez siebie i zadbana, póki nie zderzyłam się z tymi wszystkimi warunkami.
Ale powoli się zbieram i jestem przy sobie.
Wszystkie lęki wypełzły i mnie podduszają, ale myślę sobie, że miłość tak nie wygląda.
Postawionym granicom najbardziej sprzeciwiają się ci, którzy z braku postawionych granic najwięcej korzystali. I różne sytuacje pozwalają głębiej przyjrzeć się relacjom międzyludzkim.
Najciemniej jest pod latarnią? Może. Nie zawsze. Ale czasem. Różnie to bywa.
Wanda
Karolinoleum
nowela bez tytułu
Z pierwszymi przebłyskami lata i plażą w powietrzu przyszedł ścisk w czaszce. Pogrążeni w zadumie nad konarem Koceł Mariusz z małżonką przekraczają próg Pałacu Bakingam. Krok jakby niepewny. Między trzymaniem się prosto i błagalnym zgięciem wpół. Między satysfakcją i poczuciem winy. Między zostaniem i wyjściem.
Janina Apolonia, instalacja bez tytułu
niewypowiedziane
szczerzysz do mnie zęby
w pęku nieprzeranym
o czym myślisz?
o niczym
próbuję nie myśleć
nie pozwala mi spać
a kiedy w końcu zasypiam
śni mi się
że gdzieś są drzwi
i coś za nimi jest
czy to one?
ucho przykładam ciekawe
zdaje mi się, że coś słyszę
jakby ktoś mówił do mnie
nagle
z ręki wyszarpnięcie
"nie interesuj się!"
jak uderzenie w twarz
o czym myślisz?
o niczym
Wandalizm
Na nigby
Okazało się, że jesteśmy tylko kłębkiem
Emocji, wysiłków, nerwów i doświadczeń
Splątaliśmy się ze sobą
A teraz odplątujemy węzły, które ze sobą przynieśliśmy
Wyszło na to, że mamy w sobie góry lodowe
Powierzchnia wody jest spokojna i prawie zamarznięta
Czuć tylko lekkie drgania
Ale na dnie pływają brzydkie istoty
Mają nerwowe uśmiechy i patrzą nieufnie w stronę światła
Widzą nas najwyraźniej wtedy, gdy udajemy, że nie istnieją
Tak jakoś się stało, że skakaliśmy na te same dachy
I bardzo łatwo odnieść przez to wrażenie,
Że myślimy podobnie
Potem pytamy się o definicje, gusta i antypatie
Coś może zdarzyło się między nami nie raz i dwa,
Niektóre rzeczy wracają, resztę zostawiamy w okolicznych krzakach
Niech inni też przez nie przejdą
Ale chodź, pójdźmy teraz dalej
Gdzie wszyscy skubiemy te same ziarna
I patrzymy na te same gwiazdy
* * *
Fragment tomiku "Gry miejskie"
I wciąż zadajemy sobie to ważne pytanie
Czy ten przystanek jest czy nie jest
Na żądanie
Akwarium światem zwane
Emocje
Emocja jest metaforą instynktu.
-Nie rozumiesz metafor?!
Nie rozumiem emocji. To wystarczający powód, żeby nie nabudowywać komunikatu. Mężczyźni nie mają podzielności uwagi.
Ale, ale! Przecież w jednym momencie gotuję wodę, ładuję telefon, wystukuję rytm stopą, kroję ogórki i wypatruję czy gołębie znów nie próbują zaanektować balkonu.
-Słaba wymówka.
Każda wymówka jest słaba. Jest wątłym odwróceniem uwagi.
-Wyjątek potwierdza regułę.
Tak dla przypomnienia, to dawniej w języku polskim wyjątek oznaczał przykład. Przykład potwierdza regułę, nie wyjątek. Ludzie to debile. Bez wyjątku. Tylko czasem ciężko się przyznać.
-Myślisz, że to dlatego, że się boją?
Jebać, jebać, nic się nie bać. Tak nawoływali ojcowie. Teraz też tak mówią, ale innymi słowami. Siła tkwi w głupocie. Ludzie słuchają tych, którzy mogą zrobić krzywdę.
-A kto nie może?
Ja nie mogę.
My już nie możemy.
Dźwięk
Jeśli będę mówił językami europejczyków i azjatów,
wstanę rano,
wypiję szklankę wody,
zrobię kanapki do pracy,
wyjdę z domu.
Popatrzę na dzieciaki, które jeszcze nie potrafią pisać, ale potrafią mówić.
Dzieciaki, które jeszcze nie wiedzą, co mówią, ale próbują rozumieć.
Dzieciaki, które jeszcze nie rozumieją, dlaczego to robią, ale wołają, że chcą.
Boli mnie gardło. Nie mogę ich przekrzyczeć.
Dźwięk rodzi się gdzieś indziej. Nie w ustach, nie w gardle, nie w płucach.
Krzyknąłbym, ale nie wiem, gdzie zaczyna się słowo.
Podobno to piłeczka ping-pongowa, która odbija się od przepony, ale na początku nie był ping-pong, ani jajko ani kura.
Na początku był dźwięk, który wywoływał dziwne reakcje, od skrętu kiszek, po różowiejące policzki i drgające ręce.
Z kieszeni
wypada
mi portfel.
Dzieciaki i inni ludzie odwracją się i nagle wszystko cichnie.
Jeżeli rozumiałbym języki europejczyków i azjatów, a pieniędzy bym nie miał, w dupę mógłbym sobie wsadzić te całe rozważania. Nie zapłaciłbym za portfel, za ubrania, za jedzenie, za książki i muzykę. Nie chciałoby mi się chodzić do pracy, wymagać od siebie więcej, wstawać wcześniej, zmieniać się.
Mimo wszystko ciągle jestem jak dziecko.
Myślę jak dziecko.
Czuję jak dziecko.
Jeśli mówiłbym językami europejczyków i azjatów,
a pieniędzy bym nie miał,
byłbym nikim.
Stryszek
Co się stało z Łajką?
Od kilku nocy zadaję pytania z głębi białka. Czy podróżując na Księżyc można jeść ryby i nie martwić się, że ość utknie w podniebieniu?
Czy myślałeś kiedyś o tym brokacie odkładającym się na dnie oka po zbyt długich imprezach?
Szminka w pościeli, rzęsy na poduszce, pomarańczowa aureola podkładu. Madonna z Pawiem.
Czy to możliwe, że znajdziemy kiedyś szkielet Łajki? Przecież wystrzelono ją w kosmos.
Cisza Wszechświata. Sen o międzygalaktycznym wietrze. Ciepło mlecznej drogi, jak naleśniki na śniadanie w domu mężczyzny.
Widzę plamę barszczu na podłodze marketu, resztki frytek na siedzeniu w autobusie, bezdomnego który podjada podróbkę czokapików w markecie. Galaktykę szczegółów.
Co z tą Łajką? Nie wiem, ale chciałabym zmazać resztki ziemi gumką w kształcie rakiety, by nie przeglądać się w drugim.