Słowem wstępu

Listopad. Dziady. Dyniowa. Mokro. Zapach wąsa budzi podejrzenia. Zdziwienie coraz rzadsze. Noc tęskniła za mną. Noc przychodzi wcześniej. Wychodzę na spacer. Smog już nikogo nie dziwi. Mrożenie pieczywa też nie. Łowcy spojrzeń na ćwiczeniach. Schody na górę. Szczyt - tarcza. Swoje ulubione restauracje lubię chwilę po otwarciu. Jeszcze puste. Początki. Z zakończeniem nierozerwalne - ale o tym za miesiąc. W tym zrobiliśmy znaczący krok. Z Wandą postanowiliśmy nagrać swoje głosy do "Kazamat Municypiów" - nowego cyklu poruszającego trudne tematy egzystencjalne. Mam nadzieję, że będzie to dla Ciebie niespodzianką. A jeśli nie, to liczę, że jest gdzieś coś takiego, co Cię jeszcze dziwi (z życzeniami).
 
Kot Ch.

 

Listopad, kończyn opad.
Wchodzić głębiej, czy zostać? Zostać to spokój, z niedomytym głosem trzeszczącym gdzieś w okolicy trzewioczaszki.
Wejść głębiej to dalej się szarpać, ale na moich warunkach. Tylko moich. Bez upierdliwego głosu.
Prosty wybór? No nie wiem.
Śmierć, odchodzenie, zaczynanie na nowo, przemijanie, zawody o to, kto przeminie bardziej.
Słyszę złe fale, wybór jest oczywisty i prosty.
 
Wanda Bez Bandy

 

Zamówienie został złożone. Nie chodzi ani o pizzę, ani o nowe książki. Odchodzę z miejsc, gdzie na myszy zastawia się tylko pułapki. Moja mama pracowała w przedszkolu. Przychodziłam z nią codziennie, bardzo wcześnie rano. Widywałam martwe myszy. Zaschnięta krew i odurzający bezruch. Żadna mysz nie jest gołębiem, trudno umrzeć w locie, gdy żyje się tylko ukradkiem.
 
Od jutra będę kimś innym, chwilowo więcej śpię. Niebawem będę w komplecie, gotowa do nadania.
 
Awałsia Askrobmysz

 

Czuję, że przestaje myśleć. Nie myślę o tym, ale czuję. To zasadnicza różnica. Jak dwie swastyki. Jedna grubsza, jedna chudsza. Na przestrzeni dziejów ludzie przeczuwali różne rzeczy.
 
Myślę, że przestaję czuć. Nie czuję tego, ale myślę. W szkole zamontowali przyrząd do pomiaru smogu. Na zewnątrz nie czuć różnicy. Ludzie myśleli o wielu sprawach. Dobrze, że nie mówili wszystkiego. Nie powiedzieli przecież wszystkiego, prawda?
 
Plum.

 
Smutny Tuńczyk

 

Kazamaty Municypiów

Kącik z muzyką

głos

znalezione w kalendarzu

gdyby nie ty
rozproszony w zmysłach różnych
jak w kwadratach jednolitej rozdzielczości
z jednym i drugim otworem pod stałym monitorowaniem
pulsowałym głodem bezgranicznym
i niemo pomstował na jakość życia
 

Jesień

Trąb zwiastujących być może nie uświadczysz
Ziemia otworzy się powoli
W ciszy
Głuchota do złudzenia
Nadchodzi
Pewne jak to
Że chcesz powiedzieć "kocham"
Ale tego nie wiesz
 

sto lat

Lubię nawet to miasto
Dziś bardziej niż martwe
Głód w oczach błądzący
W poszukiwaniu zaczepienia
I twoja noga na nogę
Bardziej niż zwykle wywinięta
By dać sobie trochę ciepła
By nie trzeba było prosić
Gdy każdy inny
Gdy każdy obcy
 

Lalki

Coś w niej było - muszę przyznać
Choć nie wiem, czy mogę otwarcie
Czyś dobrym powiernikiem wyznań
Czy nie ocenisz mnie źle na starcie
 
Coś poczułem nad wątpliwości wszelkie
Zapomniałem miejsce, zniknął czas
Bo wiesz, to miasto jest zbyt wielkie
By móc kogoś spotkać drugi raz
 
"Ciebie nie zdradziłbym ni słowem"
Szepnąłem i zadałem pytanie, coś jak
"Czy chcesz mnie?" odparłaby pewnie "tak"
Gdyby tylko miała głowę
 

Szympans

Ona władzy głodna
On góra, lecz w spodniach
Pożogę wróżę na dniach
Komentarza sprawa godna
 
Nie myślę źle
Nie mówię "nie"
Pij! Byle do dna
Gdy wszywka niemodna
 
Huk! Spada kołdra
Szum! Szumi Odra
Eter szumi "odra!"
Wiem - mówi mądra
Wycofać się nie wypada
Więc wracasz do stada
Samiec alfa bez jądra
 

Kącik ze śmiercią

Przed śmiercią śmierdź

Złudzenie niezmienności
Mgła-kurz nade mną
Idę sama, dźwigam ciężar
Rzeczy, które umrą
za mojego życia
 
Kolekcjonuję życiowe doświadczenia:
USG tarczycy - żel brudzi czarne ubrania
Gastroskopia - jestem w Pani dwunastnicy
USG transwaginalne - czas najwyższy!
Badanie per rectum - brak znaczącej szczeliny
 
Żywe są tylko emocje
Mawiała, choć nic nie pokazała
Nie chciała być zła, bo wyczerpywał się
Jej układ przywspółczulny
 
Myślę o śmierci codziennie, przed obiadem i po kolacji
Rozjechana na drodze żaba nie ma oczu
Stary gołąb siedzi na grzędzie i czeka
U sąsiadów za ścianą dzieci umierają
Na uboczu
 
Stanie na rzęsach to umieranie
Chowanie się to zgon za życia
Kiedyś małpy zrobiły martwy ciąg
I odtąd żyjemy jak ludzie
 
Złuszczam martwy naskórek
Z nosa, ramion, piersi
By choć na chwilę wyrwać się
śmierci
By choć na chwilę...

Wyrwy

Wyrwa pierwsza:
To ja szepczę Ci w nocy: „jesteś nic niewarta”.
Lubię wiosnę, kolor ecru i rurki z kremem
Wyrwa druga:
To ja przekrzykuję wszystkie nadzieje: „nawet nie próbuj, i tak Ci się nie uda”.
Lubię kuchnię indyjską, dobrą powieść i leżenie pod ciepłym pledem.
Wyrwa trzecia:
To ja tupię nibynóżką i syczę: „nie masz prawa czuć się źle, przecież wszystko masz”.
Lubię dalekie podróże, kwitnące mlecze i bezwysiłkowy jogging
Wyrwa czwarta:
To ja cedzę: „pięćset razy się zastanów, zanim coś powiesz”.
Lubię letnią bryzę, piłkę nożną i zabarwione olejem kałuże
Wyrwa piąta:
To ja się wyzłaszczam: „nikt Cię nie kocha”.
Lubię kino skandynawskie, dźwięk śmiechu dziecka i lekko rozgazowaną colę.
Wyrwa szósta:
To ja zwracam Ci uprzejmie uwagę: „lepiej popatrz, jak wyglądasz”.
Fascynują mnie kultura japońska, francuskie rogale i polski bigos
Wyrwa siódma:
To ja cię dobijam w najsmutniejszych momentach: „a nie mówiłam?”
Lubię czytać kryminały, oglądać programy informacyjne i gotować rosół dla całej rodziny

Stryszek

Koniec lotu

To rozwarstwione ciało.
Nie trzeba zakrywać wachlarzem.
Rzęsy ochroną, włosy orężem
dla piersi.
 
Każda próba bezliku
boli zapachem różanego
płynu do płukania pościeli.
 
Możesz tu albo tam.
Tutaj, tam i tu.
 
Dotyk w noc strąca. Stąpam
jak po zieleni szklanychy butelek.
Chrupię biel kredowej skóry.
 
Barwy preparowanych motyli
odbijają się na szkle.
 
Szpilką entomologa na zawsze
przyszpilam
skrzydła do ściany.
 

Wenus z Milo tylko bez głowy i kocyka

Zażółciłam się.
Czuję każdą kość.
Smog we krwi,
bo zimno.
Wszyscy palą w piecu
starymi majtami.
 
Upycham zasmarkane
chustki w stanik.
Rosnę. Jakby cieleśnie.
 
38 stopni, sińce od oczu
aż po spękane usta.
Ropa.
 
Ładnie dziś Pani wygląda
 
Słyszałam, że koronkonowe
majtki są zaproszeniem.

  • Ładnie wyglądam czy mam
     
    duże cycki pytam?
     
    Czerwieni się. Przeprasza.
     
    Smarki czy silikon.
    Co to za różnica?
     
    Żadna. Szczególnie,
     
    gdy całość zamyka się
    w kawałku między
    szyją, a biodrami.
     
    Po co ci głowa Wenus?
    Było trzeba zgubić
    w setkach lat trwania.
    Jak ręce i kawałek nosa.
     

Akwitanium śmiechłem zwałe

Altana Śmietnikowa nr 7

Spotkałem ją, gdy wyrzucała śmieci do Altany Śmietnikowej nr 7.
A matka mówiła:
Poznasz kobietę, która na twój widok krzyknie:
Aaaaaaaaaaaaaaaaa!

 
Matka mówiła także:
Synu. Poznasz kobietę, która powie na twój widok:
Yyyyyyyyyyyyyuyyy.

 
Ale matka nic nie mówiła o Altanie Śmietnikowej nr 7.

Zachwyt

(dla Marty)
 
 
Patrz!
Komórki czerniaka pod mikroskopem.
 
Jakie ładne.