Słowem występu

Szósta rano. Wstajemy po czterech godzinach snu. Mlask. Bajecznie. Wylizujemy dupsko. Wskakujemy na parapet. Śniadanie, kaweczka mieł. Przez okno zaglądają czarne ptaki. "Syf Koceł" czytam z dzioba, ale stul dziób, tylko essa, bla bla o pogodzie i marakuja na sztuki slay. Powoli przestajemy rozumieć, ale przestajemy też słuchać, zaraz odpala się berzerker, łapencje w ruch i tyle z pozostawania w kontakcie. Dużo dobra jednak. Bogowie są dla nas łaskawi. Dowcipni ponad przeciętną, ale ostatecznie łaskawi.

Autorzy

Kot Chaosu, Bianek (tytuł - niecnie zwędziłem bez pytania), Awałsia Askrobmysz (okładka z głową Tuńczyka - czekam na resztę Tuńczyka)

Z dniem w końcu

Lepiej nic nie robić, niż się szarpać

"Płacę terapeutce, by słuchała takich rzeczy" Karol Malewski

* * *

Już jestem
Rozpieram się w fotelu
Jak czeka się w kolejce
Razy następne mi niestraszne
Choć razy pierwsze coraz rzadsze
Żadne słowa nie są czerstwe
W mojej wyobraźni
I choć witam się i żegnam na zmianę
Zawsze szczerze, ale nigdy nie wiem, jak jest naprawdę
Patrzę uważnie, coś ostatecznie ze mną zostaje
I czasem czuję się dobrze i czasem to wystarczy
 

IMG_2636_kc_ready

Chaos i Kot

Pasmo rozczarowań trzeba jakoś zacząć
Więc ty się spóźnisz
Ja na ciebie nie poczekam
Ty mnie przeprosisz, chociaż tego nie znoszę
A ja ci coś przyniosę, chociaż gardzisz prezentami
Masz policzki wypchane spring rollsami i próbujesz mówić
Piję curry z miski próbując utrzymać kontakt wzrokowy
Przydałyby się drugie usta
Bo będziemy rozmawiać o śmierci
Przy jedzeniu
O śmierci przy jedzeniu kurwa
Z nikim nie gadam o śmierci
Bo nikt nie potrafi przyjąć
Nie potrafi przyjąć
Potrafi przyjąć
Odrost życia czas start
Trzy centymetry dziewięć lat
Idziemy do biblioteki
Czarni
Tam się patrzą, jakby juma, czy burda
Ale to biblioteka, do chuja, i my tylko zalegamy
I chcemy wiedzieć jak bardzo
Jest powód, nie ma dowodu, nie ma czytnika
Jest piątek, potem tygodniowa przerwa
Inna filia potrzebna
Nic to
Schodzimy w dół
Przed życiem nie uciekamy chwilowo
Guza też nie szukamy chwilowo
Ale gonimy się z hałasem i ludźmi
Nie potrzebujemy chodnika
Choć uważamy na samochody
I kręci się policja
Ale my nic nic
Żadna akcja "Wisła"
Jak Wisła, to tylko rzeka
I kiedy rzeka
Jeszcze stopnie
Niżej się nie da
Tylko most i woda
Coś w trawie szy szy
Widzimy się dalecy krewni jednej rodziny
Ty myślisz, że ile ich tam jest?
Ja pojęcia nie mam
W płucach dym
W ustach meksyk
Pierdolę coś od rzeczy
Ale mówisz, że pierdolę
I całe szczęście znowu zmieniasz wątek
Siedzimy jeszcze
Czas i miejsce
Ja wysiadam przez serce
Ty jedziesz na zajezdnię
Kurtyna muzyka
Redukcja hałasu z dotknięciem
 

IMG_2634_kc_ready

Salem

Nie szukam wiedźmy przesadnie
Choć czasem
Z główką odwróconą ku tobie
Uszy na ruch wyczulone
I gdy autouzupełnienie mi niestraszne
Ugryzę cię w dłoń otwarcie
Lubię swoje zwierzęce części
Kiedy nie muszę bić się z myślami
I mam wyjebane, że mnie oceniasz
To nawet nie mój dom
Okno było otwarte
Jedzenie w misce - pomyślałem, że sprawdzę
Nie ma wstydu i nie potrzebuję się tłumaczyć
Nie muszę być szczęśliwy
I życie jest tylko tym, czym jest

Symulacja

Nurt, który porywa
Się nie szarpię
W mojej głowie
Rzecz wygląda inaczej
Bo myśli są przejawem umysłu
Lecz, gdy myśl nie narusza doświadczenia
I jestem w pełni
Nie jest dla mnie istotne
Czy to się dzieje naprawdę
 

IMG_2639_kc_ready