Słowem występu
Tym razem późno. Czekam na światła. Trzeba ognia. Moje myśli są las i dziś pożar. Stos mi niestraszny. Rytm krzywy. Rytm własny. Iść spać. Nie wstawać we śnie. Nie być pamiętanym. Ale być przynajmniej chwilę naprawdę. Numer być może ostatni w tempie dotąd niezachwianym. Nie, żebym przestał pisać. Melodramatów wystarczy. W słowie jadłem dotąd z rybami, myszami i pandami. Pośpiech nie służy jedzącym. Potem tylko brzuchów śpiewy, kolki, bąki. Ja oczywiście nigdy, no proszę ja Was. Ej, no serio.
Autorzy
Kot Chaosu
Z dniem w końcu
Jeśli można coś zrobić, to można to zrobić za pieniądze.
Mama Weng
Książki zostały zwrócone
anonim
Sobota-Niedziela
Porywa mnie szum wiatru
Wyjść na dwór
Usiąść w cieniu na trawie
Z drzewa zrobić bramkę
Na drzewo się wspiąć po kociemu
I na garaże z obitym kolanem
I spodniem w kolanie rozdartem
Słyszeć swoje imię pod oknem
I być w domu
Lub w domu nie być
I cieszyć się wodą z kranu
Kawałkiem ciasta zgniecionym
Wciąż w folię zawiniętym
Być głodnym i wolnym jednocześnie
Nie tęsknię za dzieciństwem
To trafia mnie morze ramek
Gdy wszystko ma nazwę
I rzeczy użyteczność ma zakres
Dupsko posadzić możesz na ławce
A wyjście jak już, to po coś
A jeśli po nic - to spacer
Uderza mnie mój własny rozsądek
Pewnych rzeczy nie wolno
Nic się nie dzieje wprawdzie
Ale jest dobrze jak jest dobrze
Trzy kroki do przodu
Wieczorem myśleć o poranku
Ale nie czekać niecierpliwie
Raczej wiedzieć, co się stanie
Jezu, oby tylko nie mieć racji
Nino
Napisałem, by się pożegnać
Nie byłeś spojrzeniem rzuconym przelotnie
Cierpliwy, jakby każdy moment był istotny
Księżyc za dnia niewidoczny
Lecz obecny
Bezszelestny
W Wielkiej Grze Rzeczy
Przez chwilę
Widziałem Cię w pełni
RuralWasteLandDweller dzięki za zdjęcie!
Narpiesyki
Tak bywa, gdy na imprezie wyznasz, że piszesz wiersze...
Po imprezie na plaży robimy przystanek
Niby w mieście, ale jest przejście
Sobota była pięć godzin wcześniej
Czas celebrować niedzielny poranek
Myśl w pierwszym rzędzie
"Skoro już się przyszło i woda blisko
Gdzieś teraz trzeba przysiąść będzie"
Wtem pieskim zwyczajem oznakowane
Wybrałeś umiarkowanie spadziste miejsce
Stolik na sześć osób, trzy po trzy
I trzy-trzech losów, ale szczęściem to nie Mokotów
Z drzew to rosa, to bieli łaska - sposób
Na bogactwo od nieznanego ptactwa - patrzta
Prawdziwy barok, krajobraz helleński
Tasujemy kotki i kaczki, wymieniami na pieski
Choć piszę starannie, łączę kropki, kreski, wąsy
Litości - i tak znajdą się malkontenci
Zbyt prości, zbyt ostrzy, by przyjąć krzywizny
Wykresu historii, coś na kształt blizny
I czy Warszawa, Kijów, Mińsk, Moskwa
Jeden chuj? Dziś niekoniecznie jeszcze
Więc patosem uwieczniam Ciebie w tekście
Denis, a tytuł jest Twojego autorstwa