Słowem występu
No i masz. Paździerznik. Jesień skrada obfitość latu. Deski w głowie i deski pod stopami. Wytrzymałość materiałów - kurs podstawowy. Czy wiesz już, w którym miejscu gromadzą się naprężenia? Próbuję się skupić, ale na parapecie ptasie łapki robią cyp cyp cyp. Mija moment. Nie potrafię obliczyć czasu Tx i siły Fx. Nie pamiętam wzorów i tablic, choć wszystko jest w książkach, podane na tacy jakby. Myślę, że to wszystko próby, i tak wszystko na nic. W weekend Stambuł czambuł, czy pociąg ranny do Pabianic, ale nikt nie śpiewa już "żadnych granic". Wracasz do domu, bo masz wrócić. Ale świat jest dom, więc wracasz niespiesznie. "Do siebie" poświadcza paragraf pierwszy punkt drugi, bo tu jeszcze życie obchodzi się względnie bezboleśnie. Na osłodę sytuacji - zróbcie miejsce - niespodziewanie pojawia się Dablju Kej (not Kejn) i jego swobodny styl. Kto czyta, inaczej pyta.
Kot
Autorzy
Dablju Kej (DK), Kot Chaosu (KC - zdjęcia itd.)
"Kalendarz Pirulli 2021: Październik"
Trolerancje wymiarowe
Nauczyłem się od ciebie, że skoro coś można
To można też nie
Koceł Mariusz Bonarotti
czasami przychodzą gotowe
czasami przychodzą nie gotowe
czasami przychodzą jak chcą
czasami nie przychodzą
Fragment eseju "O dobrych wersach" o. Lavende
Nie każdy, ale
Nie każdy jest artystą
Ale nie każdy, kto jest
Ma dość odwagi
By to przyznać
Niektórzy nie przyznają
Po prostu
Inni po prostu przyznają
Jeszcze inni mają plan
Pomiędzy rozluźnieniami
I zaciskaniem zębów
Wszyscy zaciskamy
Niektórzy zaciskają po prostu
Wiedzą, ale nie mówią
Inni zaciskają, bo mają plan
Nie zawsze wiedzą jednak
Nie zawsze mówią
Niektórzy zaciskają w nocy
We śnie
W oczekiwaniu na dzień
Inni za dnia
Z otwartymi niewidzącymi oczami
W oczekiwaniu na noc KC
"Sztuka wysoka"
A kiedy już nie możesz dotrzeć tam gdzie chcesz …
Już nie gonisz ani nie uciekasz przed cieniem,
już nie pytasz ani nie słuchasz.
Już tylko milczysz, a jednak duszę całą odsłaniasz,
a kiedy milczysz, słyszysz jak echo się niesie.
Już tylko milczysz.
Czasami jest tak przyjemnie, zwłaszcza, kiedy nikt nic nie mówi
i kiedy sam nic nie mówisz.
Czasami lekko pachniesz zniechęceniem, wtedy posłuchaj nocy,
posłuchaj jaka piękna jest cisza,
posłuchaj kamieni, piachu, liści,
posłuchaj ich oddechu nim drzwi ktoś zatrzaśnie.
Posłuchaj.
Ale ty wchodzisz z butami w myśli
i nie przepraszasz.
Ziemia usiana hipokryzji przemowami,
spojrzeniami rozsiewany kłujący i kaleczący zapach mowy.
Dłoń, niegdyś delikatna, dzisiaj obleczona zapachem zjełczałego oleju.
Krok, dawniej pewny i delikatny, dzisiaj podobny do burzy.
Umysł, wczoraj wzlatujący w przestworza, dziś krąży chciwy łupu.
Oczy, kiedyś brały udział w rozmowie, dziś są zasiekami z drutu kolczastego.
Posłuchaj nim sen zatrzaśnie tobie drzwi przed nosem.
Mijasz po drodze rozmarzone owce, świnie, krowy, konie, psy, koty, króliki,
nawet mrówki i dżdżownice.
Pachną świeżością, miłością i brakiem słów.
Mowa nie musi być pragnieniem, tęsknotą, gonitwą za wiatrem.
Posłuchaj -
łzy mogą lśnić złotem, kieszenie mogą być pełne energii kapłanów.
Czasami jest tak przyjemnie, zwłaszcza, kiedy nikt nic nie mówi
i kiedy sam nic nie mówisz.
Już tylko milczysz, a jednak duszę całą odsłaniasz. DK
Trawię
Trawię moje warzywne ragout
Myśląc "twoje opus magnum"
Choć pomiędzy "dobre"
I "gówno" myśli mieszczę
To myśli tylko
Z ambicją na więcej
Scena wstecz, czas zdjęcia
Przed śmiercią chwili lęk
Budzi mnie w objęciach
Farb, kolory jak ze snu
Tylko drży obraz i martwy piksel
Czy to tynk z fresku?
Coś szarpie mnie, ale to ja smycz mam w ręku KC
"Boho"
Dzielnicowe podchody
między krzyżówkami, jedzeniem, spacerami itd.
Jedyny w bloku EPUZER, jedyna w sąsiedztwie dziewica,
on SARKASTYCZNY RENAGAT, ona MITYGOWAŁA na licach.
Przez MUSZARABY ją widział, EPILOWAŁA się skrycie,
sercem się do niej wyrywał, LEMIESZEM orał swe życie.
Przed TREMO przemowę ćwiczy, HALSZTYKIEM szyję ozdobi,
ERATO przez ramię zagląda, nic sobie z tego nie robi.
Myślał – jak tylko REWERSAŁ wystawię, żem zdrowy, silny, bogaty,
jak wcześniej WOTYWĘ zamówię, zaprosi mnie do swej chaty.
Przykrył chamstwo WAŃTUCHEM, w MESZTACH do niej podchodzi,
w jej oczach tli się AWANTAŻ, oboje nie są już młodzi.
Chciał ją ARKANEM zniewolić, REZONER w nim się odezwał,
pragnęła – niech zaraz koszmar ten minie, TRESKĘ wulgarnie z głowy zerwał.
Choć KOAFIURA jej słodka, podziwiać nie chciał jej wcale,
zajęty ARIETKI nuceniem, za nic miał jakieś detale.
Hipokryzja z FUMAMI się miesza, na wargi ULEP wylewa,
ANSA zza węgła wyziera, nie jest to słodka SACHERA polewa.
Usiadł na ZYDLU, czytał RAMOTĘ, szalała w nim ekscytacja,
na AMICYCJI wyrazy ona czekała, zawrzała w niej ABDYKACJA.
Jego INERCJA dopadła, nazwała go wprost FURFANTEM,
okazał się ABDERYTĄ, wioskowym ABSZTYFIKANTEM. DK
"Chodak"