Słowem występu
W obliczu złożoności, litości. Ludzie prości. Ludzie w gości. Stuk. Pod stopami znak. Ślad bożej łaski. Koci łeb, czy polbruk. Skóra w ciapki, czy w paski. Gdy palą książki. Krzyczą "do domu, gąski". Umysł wąski. Grunt grząski. Patrz na piąstki. Swoimi drapię. Jak rapier. To nie słowa płoną. Lecz papier. Morze pytań. W ciszę. Odpowiedzi nie słyszę. Nadzieja tli mi się. Nim twarz zakryta. Ruszy z kopyta. Jeśli nie piszesz. To czytasz.
... albo robisz zdjęcia. Podziękowania dla Marty Kobus za zdjęcia dyni i pomidorów!
Kot Ch.
- Za psucie młodzieży zostajesz skazany, na śmierć przez wypicie cykuty!
- Cy co?
z "Obrony Sokratesa" według Pajota
Rakolineoleum
Para para no i ja
Z rzeczy
Których jeszcze nie wiesz
Co robisz
Powoli staje się częścią ciebie
Oferta hit
Gdy jest kierowana do ciebie
Dobry wikt
Usta zajmuje jak knebel
W kolejce
Miejsce, pełny pęchęrz
W rękę
Buziak, nóż w części miękkie
Nie z lękiem
Czekamy kiedy to pęknie
Pstryk spięcie
W tyłek uszczypnięcie
Napięcie
Rośnie, gdy piszę zawzięcie
Głośniej
Domagam się treści sprośnej
I ciśnę
Do papieru przycisk - szczęk wycisk
Niedziałanie
pstryk-pstryk-pstryk...
nic a nic
a jeśli tylko by
coś można przecież jeszcze
jak pasażera chwytanie za kierownicę
w łóżku uczucie spadania
zawistne zdjęcia z przyczajki
tylko lekki lifting
nie, żeby nic nie
choć czasem
wiesz
to żart
najwyraźniej
Nie je bao
Co się stało?
Co się stało?
Krzyczy Mao
Nie je bao
Winą całą
Wini Mao
Innym mało
Winnych pałą
"Świat Likaon!"
Krzyczy Mao
Grozą wiało
Nie jadł bao
Po Tsu Lao
Się posłało
Oby tao
Coś tu dało
A Tsu Lao
Mruczy śmiało
"Sprawę całą
Się przejrzało
Choćby tao
Choćby grało
Się w makao
Posypało
Się kakao
Lało, wiało
Choćby Mao
Z głodu ssało
I nad Mao
Się płakało
Nie zje bao"
Wandalizm
* * *
Czy pomieszczę dziś w sobie
Wszystkie niedogodności
Na granicy wybuchu
Zbieram się
Już mnie tu nie ma
Czy pomieszczę dziś w sobie
Własny głos
Gdyby dostał ręce
Zbiłby je w pięści
Gdyby dostał szyję
Rozglądałby się za celem
Czy pomieszczę dziś w sobie
Płacz ze ściśniętym gardłem
Bez łez, bo nie chcę, żeby pytali
Niech się zainteresują ginącymi gatunkami
Ludzi, którzy chcą słuchać innych
Czy pomieszczę dziś w sobie
Te wszystkie rzeczy, które chciałabym powiedzieć
Ale z różnych powodów nie mogę
Jedne ustaliliśmy my
Inne ustalili oni
Ustalmy może najpierw, kim są
Umarłam
Dziś wyszło na to, że nie żyję
Siedzę w kuchni, słyszę za oknem śmiech
To mój śmiech
Skacze mi ciśnienie
Coś się w tym wszystkim nie zgadza
Czekam na ciebie
Przychodzicie we dwoje
Przychodzimy
Patrzę oniemiała
Nie widzicie mnie
Tak, jakbym
No nie
Przecież jeszcze przed chwilą żyłam
Próbuję usiąść na sobie
Wycofuję się
Nic tu po mnie
I tak błądzę myślami gdzieś indziej
Stryszek
Jeszcze dalsze dociekania
Pamięci Jorge Luisa Borgesa
Jestem muchą
rozbiłam wazon
w chińskiej encyklopedii
taksonomii zwierząt
ulokował mnie
za prosięciem syreną
i zwierzęciem narysowanym
pędzlem
z wielbłądziego włosia
Gdybym była
szalona
niepoliczalna
zabalsamowana
w hierarchii stałabym
znacznie wyżej
Rozbiłam wazon
należał do Cesarza
Zdeformowana Grecja
płacze
uciekam rezonując
z najniższymi kręgami
dantejskiego piekiełka
w bezmiar meandrów
chińskiego muru
Mamo kupiłam sushi
leżało w biedronce między
wegańskim daniem typu fast
a wołowiną po syczuańsku
oddzielone po europejsku
metalową ścianką
wszystko razem
równo
uporządkowane
w jednej lodówce
Przepraszam.
Za ten wazon.
Basen
Skoro już jesteś czynnością, mógłbyś posprzątać
Zbieram szklankę zbitą w poprzednim wierszu.
Nie wiem, czy bardziej boli świadomość zniszczenia rzeczy,
czy użycie słowa „wiersz” w tekście.
Boli palec rozcięty szkłem.
Boli goła stopa z powbijanymi kryształami.
Życie jest możliwe po rozbiciu szklanki.